Żyjemy w czasie epidemii Covid-19. W czasie trudnym, ale poniekąd i zastanawiającym, bo zmieniającym w niejednych sercach i umysłach nastawienie do życia. Dla niektórych to czas przewartościowania tego, co kiedyś stanowiło zabezpieczenie, a dziś jest jedynie pomocą w realizacji jakiegoś celu.
Poniekąd trochę przyzwyczailiśmy się do tej sytuacji. Zaczynamy radzić sobie lepiej lub gorzej z różnymi doniesieniami informacyjnymi. Chyba już mniej nerwowo reagujemy na pojawiające się obostrzenia, albo przyjęliśmy do wiadomości, że musi się coś wypełnić, aby pojawiło się nowe…
Jest to czas niewątpliwie trudny, w którym podejmujemy refleksje nad sensem i celem życia. Stawiamy sobie pytania: Dokąd dążę? Co stanowi dla mnie największą wartość?
Obecnie przeżywamy kolejne miesiące naszych zmagań z pandemią. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy w rękach Boga i tylko On ma wpływ na nasze zdrowie i życie.
10 listopada br. w naszym Zgromadzeniu zapadnie długo w pamięci. To dzień, kiedy dowiedziałyśmy się, że Dom Pomocy Społecznej w Ścinawce Dolnej prowadzony przez Siostry z naszego Zgromadzenia jest zakażony wirusem i potrzeba wsparcia personalnego. Wielu naszych podopiecznych, sióstr i pracowników tego ośrodka zostało dotkniętych chorobą koronowirusa. Większość pracowników przebywała na kwarantannie, stąd też siostry potrzebowały większego wsparcia sióstr z innych naszych domów zakonnych.
Dom dla chłopców jest nietypowym miejscem, w którym znajdują schronienie i opiekę dzieci, nie mogące z różnych przyczyn funkcjonować w swoich biologicznych rodzinach. DPS w Ścinawce stwarza warunki domu rodzinnego, a wychowankowie są najważniejszą częścią tego środowiska. Kiedy patrzy się na chorego człowieka, a jednak w pełni funkcjonalnego, łatwiej przyjmuje się doświadczenie choroby. Inaczej jest, kiedy choroba dotyka osoby niepełnosprawnej, potrzebującej i tak na co dzień pomocy i wsparcia, a co dopiero, w stanie choroby.
Na apel do pomocy przy dzieciach odpowiedziały siostry z czterech wspólnot: z Podkowy Leśnej (s. Regina, s. Łucja, s. Helena, s. Jana), Torunia (s. Paulina), Wasilkowa (s. Rafaela) i Ostródy (s. Aleksandra i s. Urszula). Razem podjęłyśmy sercem to wezwanie. Jedna z sióstr wykonywała czynności pielęgniarskie. Inne siostry włączyły się w pomoc w grupach przy chłopcach, posługując przy podstawowych czynnościach higienicznych i podawaniu posiłków. Pozostałe siostry objęły pracę w pralni, kuchni i tam, gdzie wymagała tego potrzeba. Podziwiamy piękną postawę 82-letniej siostry z Ostródy, która czując się w pełni sił, służyła tu potrzebującym.
Codzienne posługi przy naszych podopiecznych wymagały szczególnej troski, poświęcenia i wrażliwości. Wielu naszych wychowanków przechodziło tę chorobę ciężko, a niektórzy byli nawet hospitalizowani w szpitalu. Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że trzech chłopców zmarło. Najbardziej trudnym doświadczeniem było spoglądanie na bezradność i bezbronność dzieci i ich utkwione oczy proszące o pomoc. Takie obrazy zostaną na długo w sercach i pamięci. Ileż razy łzy zakręciły się w oku na widok serdecznego uśmiechu, czy innych oznak życzliwości ze strony chłopców. Zaskakiwali sióstr swoją pomysłowością i spontanicznością. Dzieci, choć dotknięte upośledzeniem w różnym stopniu, czują, reagują i odwzajemniają dobroć im czynioną.
Opuszczając dom w Ścinawce Dolnej, siostry zostały obdarowane przez chłopców zrobionymi własnoręcznie laurkami z tak wymownym słowami: „Dziękujemy za Twoją pomoc w tak trudnych dla Nas chwilach. Chłopcy z DPS”.
Siostry darowały swój czas, trud, opiekę, a otrzymały największą zapłatę jaką jest bliskość, wrażliwość oraz poczucie żywej Ewangelii, która spełniała się każdego dnia w myśl Jezusowych słów: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. (Mt 25, 40)
s. Dawida Prusińska